Dance Naked – wywiad

Dance Naked 1Dance Naked to jeden z wielu aktualnie prawie całkowicie zapomnianych kultowych gotyckich zespołów który prężnie działał na początku lat 80′ na Wyspach Brytyjskich, nie tak dawno nakładem wytwórni Aufnahme+Wiedergabe ukazał się ich album “Point Of Change” – w związku z tym wyjątkowym wydawnictwem postanowiłem przeprowadzić wywiad z założycielem zespołu – Alanem Riderem.

Alan, po pierwsze dziękuję za udzielenie wywiadu. Opowiedz nam proszę co pchnęło Was do założenia Dance Naked.

Założyliśmy Dance Naked w 1985 roku jakiś tydzień po tym, jak rozpadł się Stress – mój poprzedni zespół. Zagraliśmy pożegnalny koncert jako główna gwiazda dwudniowego festiwalu w Londynie, supportowani przez gotycki zespół z Norwich nazywający się Garden of Delights. Oni też rozpadli się po tym koncercie. Po czterech latach grania w Stress zapragnąłem zrobić coś innego i wraz z Kleo zdecydowaliśmy się założyć nową kapelę. Już wcześniej znaliśmy się z wokalistą i perkusistą Garden of Delights i pomyśleliśmy, że pasowaliby do nas, więc zaproponowaliśmy im współpracę. W następnym tygodniu zaczęliśmy tworzyć nowy materiał.

Można więc powiedzieć, że Dance Naked to w pewnym sensie kontynuacja Stress. Jakie były różnice między tymi dwoma projektami?

W pewnym sensie była to kontynuacja, jako że ważnym elementem w obydwu projektach były dźwięki syntezatora i ogólna rytmika, ale występowały też znaczne różnice – zarówno muzycznie, jak i w warstwie tekstowej. Stress był dwuosobowym, elektronicznym zespołem i pochodził z podobnego środowiska co inni tego typu wykonawcy, tacy jak Attrition, Eyeless in Gaza, Human League, New Order, Coil czy SPK. Utwory były tworzone w studio i były starannie planowane, natomiast tekstowo były bardzo zaangażowane politycznie z takimi utworami, jak „Get the most” i „The big wheel” (o chciwości i wyzysku) , „Siege economy” (o kontroli społeczeństwa przez banki) i tak dalej. Dance Naked był z kolei czteroosobowym zespołem tworzącym większość swojego materiału głównie podczas prób i improwizacji i stawiał na okultyzm w tekstach. Mieliśmy np. takie utwory, jak „Legion” (utwór o kapłanach wykorzystujących religię w celu wzmocnienia swojej władzy), „Bronze contempt” (o walce osobowości z ego na poziomie okultyzmu) czy „Point of change” opowiadający o tym, jak jedna decyzja w konkretnym momencie może prowadzić do całkowitych zmian w twoim życiu. Czuliśmy się też zupełnie inaczej. Pisanie materiału dla Stress zawsze było walką, jako że obydwaj mamy zupełnie różne charaktery. Jakoś to działało i się sprawdzało, ale czasami było bardzo trudno. Dance Naked było z kolei wielką zabawą i rozwinęło mnie muzycznie w związku z faktem, że musiałem robić dużo więcej – grałem na basie i klawiszach zamiast, jak do tej pory, tylko programować.

Dance Naked 2Jakie były wasze muzyczne i pozamuzyczne inspiracje? Wspomniałeś już o okultystycznych wpływach w tekstach.

Mieliśmy sporo ezoterycznych inspiracji. Wiązało się to głównie z tym, że Kleo i Roger, którzy pisali teksty, mają imponującą wiedzę na temat mitologii i okultyzmu, zwłaszcza Kleo, która potrafi nawet czytać hieroglify! Dla mnie to było coś nowego i coś, co potrafiło nawet przestraszyć niektórych z moich znajomych, którzy nie za bardzo to rozumieli i myśleli, że paramy się jakąś czarną magią – ofiarami z ludzi, klątwami i tak dalej. Oczywiście nie o to chodziło. Inspirowali nas m.in. Aleister Crowley, Austin Osman Spare, Kenneth Anger, a także religie starożytnego Egiptu, Grecji i Rzymu, tybetański mistycyzm, kabał, nawet new age. Wszystko to zostało zawarte w muzyce i warstwie wizualnej, Dance Naked używało ośmioramiennej gwiazdy chaosu jako logo. Każdy z nas wniósł również swoje muzyczne inspiracje, wśród których znajdowały się Bauhaus, Virgin Prunes, Psychic TV, Coil, Sex Gang Children, Public Image Ltd., Killing Joke, The Birthday Party, wszystko z 4AD, muzyka z filmów Johna Carpentera, a także muzyka starożytnej Grecji, Rzymu i Egiptu. Jest tego oczywiście o wiele więcej, ale to taka lista na początek.

Możesz wyjaśnić skąd taka nazwa zespołu?

Oczywiście. Dance Naked to metafora zdarcia z siebie społecznych przymusów i restrykcji („ubrań”), bycia sobą i świętowania tego („tańczenia nago”) bez wstydu i żalu. Gdy zdecydowaliśmy się na tę nazwę, nie było oczywiście żadnej promocji w Internecie ani mediach społecznościowych. Teraz jednak, gdy ktoś szuka Dance Naked, to trafia głównie na strony porno. Trudno uplasować się wyżej w wyszukiwarce, jako że takie strony są bardzo popularne. Również dużo osób trafia na naszą stronę na Facebooku myśląc, że trafili gdzie indziej, więc regularnie sprawdzam naszą listę znajomych i ją czyszczę. Taka nazwa niesie również okultystyczne skojarzenia i pasowała nam najbardziej spośród wielu innych propozycji, których potem użyliśmy w tekstach albo jako nazw utworów.

Dance Naked 5Opisz jak wyglądał proces tworzenia muzyki. Jestem także ciekaw jakich instrumentów używaliście, by uzyskać Wasze wyjątkowe brzmienie. Jak byś opisał Waszą muzykę?

Zazwyczaj zaczynaliśmy z tekstem autorstwa Kleo lub Rogera, czasem też z jakąś szczątkową melodią (często jedynie zanuconą). Następnie opracowywaliśmy linie basu i klawiszy i dodawaliśmy rytm – niekoniecznie w takiej kolejności. Potem graliśmy to wszystko raz, drugi i kolejny, dodawaliśmy lub usuwaliśmy bit i zmienialiśmy rzeczy aż w końcu zaczynało to odpowiednio brzmieć. Używaliśmy często dziwnych dźwięków i nietypowego taktowania i stąd się brało wyjątkowe brzmienie Dance Naked. Używaliśmy raczej podstawowego zestawu instrumentów. Najważniejszy był chyba głos Rogera i keyboard Roland Juno 106 – jedno i drugie miało pełne, mocne brzmienie. Wciąż mam tego Juno, ostatnio montowałem w nim parę nowych, zrobionych na specjalne zamówienie w Belgii części, gdyż stare zaczynały szwankować. Wciąż brzmi świetnie. Używaliśmy też syntezatora Yamaha DX i automatu perkusyjnego Roland TR707, które wciąż mają się dobrze. Głównym efektem, jakiego używaliśmy, był gitarowy delay – używaliśmy go dosłownie do wszystkego – wokalu, klawiszy, perkusji. Zwykle nagrywaliśmy nasze utwory na czterościeżkowym kaseciaku, czasem zachodziliśmy do ośmiościeżkowego studia. Generalnie mieliśmy sam podstawowy sprzęt, z którego wyciskaliśmy wszystko co możliwe. Jak na tamte czasy posiadaliśmy dosyć drogie instrumenty, więc było z czego wyciskać. Podczas nagrywania albumu „Point of Change” byłem zaskoczony, że wszystko brzmi tak dobrze. Większość z rzeczy nagranych na czterościeżkowcu brzmiała o wiele lepiej, niż teoretycznie powinna. Wychodzi na to, że wszystko może się udać.

Za Dance Naked ciągnie się długa historia – jakie są Twoje najlepsze wspomnienia z życia zespołu? Kto Wam najbardziej pomagał? Jakie zespoły były Wam najbliższe – zarówno muzycznie, jak i osobiście?

Najbardziej zapadały mi w pamięci dziwne rzeczy, które zdarzały się podczas trasy. Tak jest chyba u większości zespołów. Nasz pierwszy koncert zagraliśmy z inną lokalną kapelą, Child Actors, na osiemnastce córki szefa lokalnej rozgłośni radiowej. Miał on miejsce w dużym namiocie koło domu, przyszła tam jej cała rodzina i przyjaciele, wszyscy eleganccy i wytworni. To się nie mogło udać – wszyscy spodziewali się, że zagramy disco i chyba myśleli, że jesteśmy jakąś grupą kabaretową, więc byli troche w szoku, gdy zaczęliśmy grać. Po dwóch utworach ktoś wyciągnął wtyczkę i rozpętała się bójka między zespołem i publicznością, która szybko przekształciła się w knajpianą bitwę rodem z western. Wszyscy skończyliśmy mocno poobijani, ponieważ byliśmy całkowicie przewyższeni liczebnie. Następnego dnia graliśmy w gotyckiej knajpie, w której każdy nienawidził lokalnego radia, więc potraktowano nas niczym bohaterów! Raz supportował nas zaklinacz węży, innym razem ktoś coś pokręcił i zabookowano nam dwa koncerty, ale i tak daliśmy radę. A na jeszcze innym koncercie graliśmy na stole od bilarda! Jeśli chodzi o to, kto był najbardziej pomocny, to na pewno nasi fani i przyjaciele w Norwich oraz cała międzynarodowa scena fanzinowa i kasetowa. Wszyscy ci ludzie mocno nas wspierali i o nas mówili, dzięki czemu ludzie wciąż się nami interesują. Byliśmy samowystarczalni i nie czuliśmy potrzeby podpisywania kontraktu z żadną dużą wytwórnią płytową. Może jednak mogliśmy! Muzycznie było nam najbliżej chyba do Bauhaus’u i Virgin Prunes. Z Bauhaus byliśmy minimalnie połączeni poprzez naszego wspólnego przyjaciela Alexa, który przez chwilę był w Dance Naked drugim wokalistą. Bywałem wcześniej na domówkach u Daniela Asha, gdy mieszkał w Northampton, i wymieniałem się zinami z Davidem J, gdy ten tworzył swój własny. Kevin Haskins wpadł też kiedyś na jedną z naszych imprez w Norwich, ale dojazd z Northampton zajął mu tyle czasu, że zanim dotarł było już praktycznie po imprezie.

Jakie rzeczy w muzyce Cię inspirują? Słuchasz jakichś nowych zespołów? Czy odnajdujesz w nowej muzyce ten sam tejemniczy klimat i energię, które charakteryzowały zespoły takie jak Twój we wczesnych latach gotyku?

Muzyka niesie siłę inspiracji jak nic innego. Możesz powiedzieć, że to tylko rozrywka i na pewnym poziomie faktycznie tak jest, ale muzyka zdecydowanie wpłynęła na moje życie i je zmieniła i wciąż tak się dzieje. Nie chodzi tu o samą muzykę, ale o wszystko, co się z nią wiąże – stronę wizualną, ludzi, kulturę. Muzyka jest idealnym środkiem komunikacji, który nie musi brać pod uwagę języka, wieku, płci czy pochodzenia. Mamy teraz wiele świetnych, nowych zespołów. Bardzo cenię niektóre zespoły z wytwórni Aufnahme+Wiedergabe, jak np. In Death It Ends czy The Devil and The Universe. Udaje im się kontynuować to, co Dance Naked zaczęło w latach 80. Wielkie wrażenie wywarł też na nas SQÜRL, zespół reżysera filmowego Jima Jarmuscha, którego muzyka znalazła się w jego filmie „Tylko kochankowie przeżyją”. To bardzo inspirujący film, a Kleo nie może przestać puszczać soundtracku, który leci za każdym razem, gdy wchodzę do pokoju! Podobało nam się też pełne vintage’owego sprzętu studio głównego bohatera.

LataDance Naked 4 temu tworzyłeś zina “Adventures in Reality” – jak to wspominasz? Jak porównasz tamte czasy do obecnej ery wszechobecnego Internetu?

Zacząłem tworzyć “Adventures in Reality” w roku 1980 w Coventry. To był świetny czas dla bycia zaangażowanym w muzyczną alternatywę. Punk wciąż był popularny – można było zobaczyć wiele świetnych kapel, a fanziny były traktowane całkiem poważnie jako alternatywne źródło wiedzy o muzyce. Było ich naprawdę mnóstwo i czuło się, że jest się częścią sceny. Wielu z nas poznało się dzięki fanzinom, przy pomocy w ich sprzedaży i dystrybucji. Nigdy jednak nie lubiłem określenia „fanzin”. Miało ono swoje korzenie w magazynach science-fiction tworzonych przez fanów, podczas gdy ja nigdy się za fana nie uważałem, bardziej myślałem o sobie jako o części sceny. Mieliśmy w Coventry bardzo żywą scene z wieloma lokalnymi zespołami, przyjeżdżało też sporo większych, bardziej znanych kapel. Mieliśmy np. Attrition (której lider, Martin Bowes, też wydawał zina), mój własny zespół Stress, Eyeless In Gaza i inne. Wszyscy jako przyjaciele trzymaliśmy się blisko i byliśmy powiązani z jednymi z najlepszych alternatywnych wytwórni muzycznych tamtych czasów, takich jak Third Mind, Cherry Red czy Glass. Ja też miałem swoją wytwórnię, która nazywała się tak samo jak zin i która wydała m.in. SPK, Test Department, Stress, Legendary Pink Dots, Bourbones Qualk, Muslimgauze czy Attrition. W porównaniu do obecnych czasów było trudniej komunikować się na dystans, wszystko odbywało się za pomocą poczty i trwało o wiele dłużej. Teraz możesz wrzucić kawałek na Soundcloud i na drugi dzień nikt już o nim nie pamięta. Jeśli non-stop czegoś nie wrzucasz, nie uaktualniasz, nie tweetujesz czy nie blogujesz, ludzie uznają, że nie robisz nic. Objawieniem lat 80. była scena kasetowa. Była efektywna jak Bandcamp, mogłeś szybko wydać własną muzykę i istniała cała sieć dystrybucji, dzięki której mogłeś pochwalić się swoją twórczością całemu światu. Moje wydawnictwo Adventures in Reality zaczęło wydawać kasety, które dystrybuował Rough Trade! A fanzin był sprzedawany w Tower Records, HMV i Virgin Records – wówczas największych sklepach muzycznych. Nasze zespoły były opisywane i recenzowane w dużych magazynach muzycznych – trudno to sobie wyobrazić obecnie. Kilka magazynów, które się ostało, woli pozostać przy bezpiecznym, korporacyjnym roku albo metalu. Radio czy telewizja to już w ogóle żart, bo nie ma już żadnych programów o muzyce – ludzie sami wybierają, co chcą obejrzeć dzięki Youtube. Nastąpiły wielkie zmiany i patrząc wstecz czuję, jakby była to inna planeta! Bez Internetu nie byłoby jednak powrotu zainteresowania Dance Naked, więc uważam to za pozytywne zjawisko. Jest po prostu inaczej.

Dance Naked 6Można powiedzieć, że jesteś jednym z naocznych świadków narodzin gotyku. Co możesz opowiedzieć o tych czasach? Jaki był powód tego mrocznego boomu?

Naprawdę trudno powiedzieć, jak narodził się ruch gotycki. Niektórzy mówią, że zaczęło się od Siouxsie, miała ona odpowiedni wygląd I brzmienie. Ja bym powiedział, że kluczem do stworzenia nowego gatunku muzyki były Bauhaus, The Damned, Sex Gang Children i Specimen. The Sisters of Mercy podążyli dalej i spopularyzowali go na większą skalę. Teraz już tego nie ma, ale swego czasu była to bardzo popularna i powszechna uliczna moda. Wydaje mi się, że była to też trochę opozycja wobez agresji punka, który stawał się w tym czasie bardzo męski, bardzo macho. Nadszedł czas na wniesienie czegoś bardziej kreatywnego i androgynicznego. Wciąż panowało wysokie bezrobocie, a kraj był w recesji i to pchało ludzi do sięgnięcia po coś spoza głównego nurtu, co odróżniało się od normalnego rockowego wyglądu, co pasowało też do muzyki i nocnego życia. Scena nie była ograniczona do samego Londynu, sporo się działo również na północy Anglii i w reszcie Europy – zwłaszcza w Niemczech i Włoszech. Nie wiem z kolei, czy Ameryka “załapała” gotyk. Ludzie wciąż robią sobie z gotyku jaja i sporo zespołów woli nazywać się post-punkowymi, mimo że tak naprawdę są gotyckie. Jestem pewien, że wkrótce nastąpi odrodzenie!

Czy The Batcave miał wpływ na Waszą muzykę? Masz jakieś wspomnienia z tego klubu?

Myślę, że cała scena miała wpływ na mnie i na Kleo, jako że obydwoje mieszkaliśmy wtedy w Londynie, ale niekoniecznie był to wpływ muzyczny, bo i tak tworzylibyśmy taką samą muzykę, nawet gdyby The Batcave nigdy nie powstał. Dance Naked i tak był inny niż większość zespołów z całego gatunku. Bliżej było nam do Psychic TV niż do Alien Sex Fiend czy Specimen. Jak już mówiłem w innych wywiadach, nie przypominam sobie żadnych szczególnych epizodów z Batcave, bo istniały w tym czasie również inne kluby i wszystko to łączy się w jedno większe wspomnienie. To, czego nie zapomnę, to wyłażenie do całonocnych knajp po zamknięciu klubów i mieszanie się z robotnikami z nocnej zmiany i sklepikarzami idącymi do roboty. Był to dziwny widok, ale nikogo to nie obchodziło i nie przypominam sobie żadnych problemów pomimo ogromnych różnic pomiędzy przebywającymi tam ludźmi.

Dance Naked 3Jak zaczęła się Twoja współpraca z Aufnahme+Wiedergabe? Kto stworzył grafikę do „Point of change”? Całe wydawnictwo wygląda wspaniale.

Dzięki – cieszę się, że ci się podoba. Aufnahme+Wiedergabe sami się do mnie zgłosili. Otrzymywałem sporo próśb od fanów dotyczących kopii starych nagrań Dance Naked, jako że były one niemal niemożliwe do znalezienia i sprzedawały się za spore pieniądze, gdy się w końcu gdzieś pojawiły. Mi nie zostało nic, ale powiedziałem Philippowi (szefowi A+W, o czym wówczas nie wiedziałem) , który napisał mi maila z pytaniem o taśmę, że jeśli zna jakikolwiek label, który chciałby wydać reedycję Dance Naked, to niech da im namiary na mnie. Natychmiastowo zaproponował wydanie Dance Naked w A+W. Nie znałem ich wtedy, więc wysłał mi kilka swoich wydawnictw jako próbki i wtedy uznałem że to będzie idealna wytwórnia dla wydania Dance Naked. Zremasterowaliśmy wiele starych utworów, z czego część nie była nigdzie publikowana albo były to wersje demo, jednak po obrobieniu w studio brzmiały świetnie. A+W pozwoliło nam wykonać całą grafikę, dało nam też rozkładaną okładkę dla większej wolności artystycznej i tak zaczęliśmy współpracę z naszym przyjacielem – Jackiem Duckworthem z Soft Riot, który jest grafikiem. Pierwotny pomysł okładki „Point of change” pochodzi ze snu. Stworzyliśmy ołtarz i zebraliśmy wyschnięte gałęzie i liście do pozostałych zdjęć. Ołtarz na okładce jest pełnowymiarowy, zbudowaliśmy go sami i współpracowaliśmy z Jackiem, aby uzyskać wizję magicznego portalu między światami. Wyszło naprawdę świetnie i cieszę się, że A+W pozwoliło nam na taką swobodę działania. Wiele wydawnictw powiedziałoby „nie”.

Masz jakieś plany związane z Dance Naked lub innymi muzycznymi projektami? Przygotowujesz jakieś niespodzianki?

Wraz z Kleo przebudowujemy nasze studio, w którym mamy zarówno nowy, jak i nieco starszy sprzęt i pracujemy nad nowym materiałem. Nie pracujemy zbyt szybko i będzie to coś innego niż stary materiał Dance Naked, ale wciąż ma to fragmenty tego starego brzmienia. Zastanawiamy się nad użyciem bardziej nietypowych instrumentów i staramy się unikać takich rzeczy jak Garage Band czy Cubase, aby nie rozpraszać się babraniem w programach do tworzenia muzyki. Jest z tym sporo roboty, więc zostawimy to dla innych, którzy pomogą nam, jeśli będzie taka potrzeba. Osobno pracujemy też nad pewnym soundtrackiem. Chcielibyśmy kontynuować współpracę z Aufnahme+Wiedergabe, gdy już będziemy mieć coś konkretnego. Nie potrafię powiedzieć, kiedy dokładnie to wszystko ukończymy, jako że nie chcemy się niepotrzebnie spieszyć. Jesteśmy pod tym względem staromodni, tworzenie muzyki musi zająć trochę czasu. Jest to trochę jak rzeźbienie czy malowanie w dźwiękach, tworzymy wiele próbek, zanim się na coś konkretnego zdecydujemy. Zapewniam jednak, że warto będzie poczekać.

Dzięki za wywiad!

Dzięki za okazję opowiedzenia o sobie, Tomek.

Wywiad przeprowadził: Woodraf / Tłumaczenie: Mss