Object – A Place To Hide

Object - A Place To HideO zespole pisałem już przy okazji poprzedniego wydawnictwa a mianowicie EP “Object” z 2007 roku. Określiłem ich muzykę jako świeże, melodyjne i hipnotyzujące cold wave po francusku. Wspominałem o Joy Division i Swans. Powiało melancholią? Myliłem się.

Debiutancki long-play “A place to hide” to 100% surowego, znakomicie zagranego (i bardzo współcześnie brzmiącego!) post punka. Panowie Benoit Perraudeau, Jean-Christian Levé i Stéphane Pigneul przy użyciu najprostszych środków stworzyli niezwykle wysublimowane dzieło. Jako kolejni udowodnili, że w XXI wieku można grać świetną muzykę w podstawowym składzie – gitara, bas, bębny i wokal. Rzecz jasna pojawiają się jakieś elementy dodające klimatu i dramaturgii (typu klawisze) ale stawiam piwo każdemu kto wskaże mi palcem, w którym momencie płyty słychać dobrze np. talerze. Brawa należą się realizatorom nagrań!

Album nie jest długi. Zawiera tylko 10 utworów ale w tym wypadku dawka jest wystarczająca Tylko jedna piosenka (“Lamer”) została zaśpiewana po francusku. Pozostałe są (uniwersalnie) po angielsku. Zmiana wersji językowej i sposobu śpiewania kojarzy się momentami z dokonaniami She Wants Revenge a zmiany muzyczne nawiązują np. do twórczości Leisure Hive i na szczęście trzymają zespół z dala od wszelkiej maści “editorsów, interpolów czy white lies”. Można śmiało powiedzieć, że gdzieś w tej przestrzeni Object pracuje nad swoim stylem. Jest post-punk, są jazgotliwe, noise’owe momenty, jest metafizyczny ciężar i wykrzyczana złość.

Płynnie i bez afektacji udaje się Panom przechodzić z jednego utworu do drugiego. Ba, same utwory zaskakują różnorodnością, często zagraną na trzech akordach! “A place to hide” zarówno muzycznie jak i tekstowo trzyma się przemyślanej klamry kompozycyjnej. “Broken Window” otwiera płytę i od razu rozpędza materiał. W tekstach powraca motyw ucieczki przed światem (“A place to hide”), obserwowania rzeczywistości z tajnego, osobistego miejsca, z wnętrza, z linii ognia (“The Fire Line”). Object rozpędza się co raz bardziej. Podskórne wrzenie niechybie prowadzi do eksplozji i tu niespodzianka (sygnalizowana przedostatnim “Reach the end, miss the line”)- ostatni utwór “6 days” to zupełnie odstająca od całości spokojna i leniwa kompozycja. To czas na wygaszenie emocji.

Konkurencja nie śpi ale dla mnie debiut Object ma spokojnie zapewnione wysokie miejsce w rankingu najlepszych płyt 2009 roku.

Poprzednią recenzję Object zakończyłem pytaniem o zaproszenie ich na koncert do Polski. Udało się! Panowie przyjadą do nas w listopadzie (Old Skull 21.11.2009) i przekonamy się czy na żywo są równie znakomici i zaskakujący.

Polecam!

chesnokov

www.myspace.com/objectlegroupe

Object – “A Place To Hide” – Str8line Records 2009