Killing Joke – Pylon

Killing Joke - PylonRzadko kiedy czekam na nowe nagrania z takim przejęciem jak na Killing Joke. Od kilku tygodni w sieci pojawiały się kolejne zwiastuny albumu “Pylon” tego kultowego brytyjskiego zespołu. Na pierwszy ogień poleciał singlowy i wściekły “I’m the Virus”, później fani mieli możliwość posłuchać także bardziej lirycznej “Euphorii” i rewelacyjnego, bijącego mocno po głowie “New cold war”. Wrażenia i opinie były podobne więc nie ma co przeciągać. “Pylon” jest płytą roku a także jednym z najlepszych dokonań Killing Joke od wielu lat. Przyczyn jest kilka.

Po pierwsze jest to cholernie równa płyta, która w znakomity sposób wyważa muzyczne poszukiwania Jaza Colemana i spółki. Post-punk, industrial, metal, plemienne bębny oraz logiczna kontynuacja rozwoju zespołu od delikatniejszych brzmieniowo i zdecydowanie bardziej lirycznych lat 80-tych, przez pokręcone i poszukujące muzycznie lata 90-te aż po nagrane po siedmioletniej przerwie arcydzieło “Killing Joke” z 2003 roku i kierunek wyznaczony na poprzedniej płycie “MMXII” (2012) i  szczególnie takie utwory jak “Corporate elect” i “In cythera”, dla których oczywistym nawiązaniem są wspomniane już wyżej single.

Po drugie wściekłość i wrzask. Mówi się, że ludzie z wiekiem łagodnieją ale “Pylon” potwierdza zupełnie przeciwną tendencję. Kiling Joke jest na scenie ponad 36 lat, nagrali 16 studyjnych płyt i liczne dodatki a  członkowie już jakiś czas temu przekroczyli 50-tkę ale muzycznie są coraz bardziej drapieżni i niezmiennie wciągają inne kapele na śniadanie. Podobnie z tekstami i otoczką. Wystarczy obejrzeć najnowsze wywiady z Jazem Colemanem i posłuchać tego, co mówi na tematy globalnych korporacji, rządów bankierów, teorii spiskowych i wieszczenia upadku i końca świata, w którym żyjemy jak owce, opryskiwani przez substancje, które powodują, że już się nie buntujemy.

“Pylon” to muzyka końca cywilizacji, odbicie masowych fobii i frustracji. Jaz nie śpiewa już tylko o swoim zdrowiu psychicznym jak w “Sanity” na płycie “Brighter Than a Thousand Suns” (1986). To z czym boryka się od lat prywatnie i artystycznie stało się problemem globalnym, wirusem, zbiorową furią, które dotyczą wszystkich myślących ludzi.

Po trzecie jest to zupełnie “nie-radiowy” album, właściwie wszystkie utwory trwają dłużej niż 6 minut i stanowią prawdziwe rockowe etiudy, przeobrażające się w trakcie jak na przykład w apokaliptycznym “New Jerusalem” czy “Dawn of the hive” z całym wachlarzem możliwości wokalnych Jaza od delikatnego śpiewu po krzyk i growl, z symfonicznym industrialem w refrenach, punkowym tempem w zwrotkach i plemiennymi bębnami w przejściach. Do tego gitarowe pasaże Geordiego Walkera, które są nie do podrobienia i dodają mocy i charakteru każdemu utworowi na płycie. W “Big buzz” zespół muzycznie nawiązuje do własnego megahitu “Eighties” by już w kolejnym “Delete” znowu przejść w krainę niepokoju i wzbudzić chaos w natłoku dźwięków, które towarzyszą głównemu surowemu wątkowi aż do końca.

“Pylon” jest bardzo przemyślanym dziełem złożonym wyłącznie z rewelacyjnych utworów. Płytę otwierają i zamykają cholernie mocne i rozpędzone numery. Początkiem jest prawie 7-minutowy “Anonymous zone”, żywcem wyjęty z płyt “Killing Joke” i “Hosannas from the Basements of Hell” (2006) z rewelacyjnym motywem w refrenie, a końcem “Into the unknown”, z unoszącym się nad muzyką głosem Colemana i charakterystycznymi dla Killing Joke przestrzennymi refrenami. Właśnie tam idziemy, proszę państwa, w nieznane, w mrok.

Po czwarte co widać na przykładzie mojej recenzji w przypadku Killing Joke nie ma potrzeby i sensu odwoływać się do twórczości innych zespołów. To Jaz Coleman i spółka wyznaczają od 36 lat nową jakość, wzorce, odkrywają kierunki rozwoju muzyki i pozwalają słuchaczowi zagłębić się we własny kompleksowy i autorski świat w taki sposób, że nie trzeba już szukać czegoś innego.

“I’m the fury, the spirit of outrage, I’m the fire, I’m the virus” – śpiewa Coleman w singlowym utworze i jeśli jeszcze nie rozumiesz co się dzieje z tym światem, kto za tym wszystkim stoi i jak to rozwalić to po wysłuchaniu “Pylonu” będziesz już znać rozwiązanie.

chesnokov

Killing Joke – „Pylon” – Spinefarm 2015