Dead Curtis – An Alternative Place

Dead Curtis - An Alternative PlaceDead Curtis to bardzo niemieccy Niemcy. Dwóch Panów i chyba jedna Pani. Zupełnie pozbawieni poczucia humoru, mimo wesołkowatej nazwy, zapatrzeni w ciężką wizję germańskiego romantyzmu próbują grać muzykę, która wymaga polotu. Post-punk, zimna fala, indie. Takie tagi, słowa klucze. Ludzie kryjący się pod szyldem DC według różnych informacji znalezionych w sieci nie są muzycznymi debiutantami. Widocznie zjedli już zęby na falowym graniu, dotarli do granic gatunku, poznali wszystkie kapele, na świecie, które zostawiły po sobie jakikolwiek ślad. Tak bardzo zmęczyli materiał, że postanowili nagrać najnudniejszą płytę w historii muzyki rockowej.

“An Alternative Place” to 13 pozbawionych dynamiki kompozycji o średniej długości 5-6 minut. Ostatni utwór trwa 12:58. Utwory mijają i nic kompletnie się nie dzieje. Miałem duży problem z wysłuchaniem całości. Można przeboleć, że album wlecze się niemiłosiernie. Gorzej z przetrawieniem skrajnej wręcz toporności, odklepania, odegrania, wisielczego braku laku. Jeszcze gorzej z tempem. Automat perkusyjny odgrywa wszystkie swoje partie w identyczny sposób. Gitara miauczy pod wokal. Wokal przeciąga pozbawione autentyczności frazy. Wszystko brzmi i wygląda jak te figury aniołów z okładki, którymi muzycy zostali mentalnie przygwożdżeni do ziemi. Inne skojarzenia prowadzą do absolutnego początku muzyki elektronicznej i tych wszystkich zaprogramowanych i napuszonych motywów, które są w stanie wygenerować wyłącznie najbardziej prowizoryczne urządzenia. W jednym utworze Dead Curtis odnalazłem ślad czołówki “Miami Vice” w zwolnionym tempie. Panowie bardzo by chcieli zabrzmieć dobrze ale zupełnie nie pojęli “z czym to się je”. Tak jakby zespół grający na stypach nagle dostał propozycję zagrania na weselu. I gra chałturę w jakimś niemieckim landzie, gdzieś o 6 nad ranem. Z utworu na utwór co raz gorzej interpretując “Białego Misia”. Co raz gorzej zrzynając z jakiejś puszczonej wolno wersji najgorszego nagrania Joy Division.

Miałkość nad miałkościami, wszystko miałkość. Nie potrafię wyróżnić choćby jednej nutki z tego albumu. Przerasta to moje możliwości intelektualne i narzędzia poznawcze. Przykro mi ale stanowczo odradzam.

chesnokov

www.myspace.com/deadcurtis

Dead Curtis – “An Alternative Place” – Plastic Frog Records 2009