She Wants Revenge

She Wants RevengeNormą i rzeczą oczywistą w serwisie o założeniach takich jak Bat-Cave.pl jest przedstawianie artystów klasycznych, kojarzonych z konkretnym kierunkiem w muzyce, i przede wszystkim, wyznaczających nowe horyzonty, słowem – odkrywczych i nowatorskich. Generalnie wykonawcy dzielą się na twórców i odtwórców, a z założenia grupą bardziej poważaną jest pierwsza z nich. Mamy jednak wiek XXI, od czasów świetności zimnej fali trochę czasu już upłynęło, można więc dopuścić pewne odwrócenie ról. Proszę państwa, w roku pańskim 2005 płytę wydaje zespół, którego głównym atutem jest odtwórczość.

Z inspiracjami panowie z She Wants Revenge się, mówiąc delikatnie, nie kryją. W większości słychać je od razu. To może irytować, może być odbierane jako przejaw nieudolności, ma jednak swoisty urok – niesie za sobą pewne wrażenie naiwnego planu i elementów zabawy, tak jakby obydwaj członkowie, zakładając zespół stwierdzili: “OK., zbierzmy najlepsze cechy naszych ulubionych grup z lat ’80 i zmieszajmy je, będzie fajnie”. Niektórym to nie odpowiada – natomiast moim zdaniem wystarczy nie nastawiać się na rewolucyjne, nowatorskie brzmienie, tylko poddać bezpretensjonalnym melodiom podanym w ponurym klimacie żywcem z przełomu lat 70 i 80, ze szczyptą współczesnej aranżacji.

Jak więc zaznaczyłam, debiutancka, self-titled płyta nie zaskakuje – fan zimnofalowego brzmienia poczuje się wręcz jak w domu, rozpoznając wokal stylizowany na Iana Curtisa (swoją drogą, co za moda, najpierw Interpol, potem Editors, teraz SWR…). Coldwave to coldwave, jest wyraźny bas i perkusja, jest zimny, ponury klimat, są smutne teksty… I ciągłe – choć nie nachalne – wrażenie, że skądś się to zna. Można by wręcz wskazać palcem – w “These things” jest Joy Division, w “Tear you apart” – Bauhaus, w “I don’t want to fall in love” – New Order (cóż, w pierwszej chwili pomyślałam, że to jakiś cover), i tak dalej, i tym podobnie. Artyści chcieli, jak sami mówią, “nagrać płytę, przy której dziewczyny mogłyby tańczyć i płakać jednocześnie”, i z tego założenia wywiązali się co najmniej satysfakcjonująco.

To może się spodobać lub nie – osobiście radzę podchodzić do She Wants Revenge z lekkim dystansem, jako do mieszanki tego, co się zna i lubi, a nie oczekuje się nowatorskich fajerwerków aranżacyjnych i brzmieniowych. Jest wokal – ponure mamrotanie, jest przygniatający bas, jest kilka perełek – polecam bez histerycznego zachwytu, za to z czystym sumieniem.